Niemiecko-francuski hamulec

Monopole nie są dobre, nawet jeśli nazwiemy je narodowymi czempionami. Jeśli Berlin i Paryż zmienią tę podstawową zasadę unijnej polityki konkurencji, wszyscy zapłacimy wysoki rachunek.

Publikacja: 07.02.2019 21:00

Niemiecko-francuski hamulec

Foto: Pixabay

Komisarz UE ds. konkurencji Margrethe Vestager, blokując przejęcie Alstoma przez Siemensa i nie pozwalając na powstanie kolejowego monopolisty w Europie, osobiście zaryzykowała. Prezydent Emmanuel Macron myślał o niej ciepło jako o kandydatce na przewodniczącą Komisji Europejskiej, gdy wypowiedziała wojnę amerykańskim koncernom technologicznym. Czym innym jest jednak karanie Apple'a czy Microsoftu, a czym innym blokowanie niemiecko-francuskiej transakcji, która ma pełne błogosławieństwo Berlina i Paryża.

Jeszcze zanim Dunka formalnie ogłosiła w środę swoją decyzję, niemieccy i francuscy politycy uznali ją za błąd, a minister gospodarki Niemiec zapowiedział, że oba kraje stworzą wspólny projekt reformy reguł konkurencji.

Nie jest tak, że w unijnej polityce konkurencji nic nie da się poprawić. Trzeba na przykład zmienić definicje rynków dla sektora technologicznego, który wymyka się tradycyjnemu myśleniu w kategoriach geograficznych. O tym warto rozmawiać. Jednak w przypadku transakcji Siemensa z Alstomem argumenty o przestarzałych regulacjach są chybione. Obie firmy świetnie się mają, są światowymi liderami zdolnymi do rywalizacji z chińską konkurencją, którą zresztą wyprzedzają technologicznie. Szczególnie na wymagających rynkach z istniejącą już infrastrukturą kolejową.

Jedynym skutkiem fuzji byłoby zmonopolizowanie kluczowych segmentów rynku kolejowego w Europie, na co dowodem były listy poparcia dla Vestager słane do Brukseli przez klientów Alstoma i Siemensa. Monopoliści są drodzy. Monopoliści nie są innowacyjni. Wreszcie monopol na rynku krajowym wcale nie ułatwia ekspansji międzynarodowej, bo rozleniwia firmę. To podstawowe prawdy, które dziś w dobie paplaniny o narodowych czempionach, głośnej też w Polsce, trzeba ciągle przypominać.

Niemcy i Francję tradycyjnie uznawano za motor unijnej integracji. Okazuje się, że mogą też być jej hamulcowym, szczególnie gdy dla siebie domagają się przywilejów. W 2003 roku oba kraje złamały unijne zasady budżetowe, po czym stwierdziły, że trzeba je złagodzić. Reszta uległa, a opłakane skutki tej nonszalancji widzieliśmy kilka lat później w czasie kryzysu finansowego.

Polityka konkurencji to klejnot w UE, a bezstronnych i apolitycznych urzędników Komisji boją się światowi giganci. Strach pomyśleć, jak Niemcy i Francja chciałyby to poprawić.

Komisarz UE ds. konkurencji Margrethe Vestager, blokując przejęcie Alstoma przez Siemensa i nie pozwalając na powstanie kolejowego monopolisty w Europie, osobiście zaryzykowała. Prezydent Emmanuel Macron myślał o niej ciepło jako o kandydatce na przewodniczącą Komisji Europejskiej, gdy wypowiedziała wojnę amerykańskim koncernom technologicznym. Czym innym jest jednak karanie Apple'a czy Microsoftu, a czym innym blokowanie niemiecko-francuskiej transakcji, która ma pełne błogosławieństwo Berlina i Paryża.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?